ISLANDIA 2017/ Dzień 2

Dzień 2/ 9. czerwca 2017/ piątek 

Dzień przywitał nas pięknym błękitnym niebem i świecącym słońcem. Było bardzo ciepło.

Wiktor znalazł nawet kolegę ;)



Trasa na dziś:
- wodospady Seljalandsfoss i Gljúfurárfoss (Gljúfrabúi)- przy kempingu
- jaskinia Steinahellir
- wulkan Eyjafjallajökull
- opuszczony basen Seljavallalaug
- wodospad Skógafoss
- klif Dyrhólaey
- czarna plaża Reynisfjara
- wioska Vík í Mýrdal
- kanion Fjaðrárgljúfur
- wodospad Svartifoss
- nocleg na kempingu Tjaldsvæðið í Svínafelli

Łącznie do pokonania ok. 240 km.


Po śniadaniu ubrani w nieprzemakalne ciuchy poszliśmy oglądać wodospady. 
Zaczęliśmy od tego, przy którym spaliśmy, tzn. Gljúfurárfoss (Gljúfrabúi). Nie było przy nim turystów, później pojawiły się dwie osoby, ale prawie cały czas byliśmy tam sami. Wodospad ten jest niesamowicie piękny. Ukryty w szczelinie skalnej, o wysokości 40 m, niezauważalny na pierwszy rzut oka, widoczna jest z daleka tylko jego górna część. 
Krzyś postanowił wejść przez wypływający strumień po kamieniach do wnętrza, żeby zobaczyć wodospad w całości. 
Ja się wahałam, ale gdy wrócił i zaczął opowiadać, jak tam jest niesamowicie, to weszłam tam również. Wewnątrz skały porastał mech, było zielono, a patrząc w górę widać było otwór i światło z góry. To nieprawdopodobnie cudowne miejsce! Trudno na zdjęciach ukazać piękno tego wodospadu, ponieważ kropelki wody zalewały cały czas obiektyw. Jeżeli będziecie tam kiedyś, to nie zapomnijcie tam zajrzeć :) Pamiętajcie o wodoodpornych ubraniach.


Szczelina- wejście do wodospadu






A to ja, jak Pi i Sigma ;)


Kilkadziesiąt metrów w prawo znajduje się jeden z bardziej znanych islandzkich wodospadów Seljalandsfoss. Wysoki na 60m, spadający z klifu, widać go z daleka, może dlatego jest tam o wiele więcej turystów.
Najciekawsze jest to, że można go obejść ścieżką dookoła.
Ten wodospad jest również piękny, ale poprzedni jest bardziej tajemniczy i mniej oblegany, dlatego to on jest moim faworytem.









Po spakowaniu namiotu wyruszyliśmy w drogę. 
Następnym punktem była Steinahellir CaveJaskinia widoczna jest z drogi nr 1 i jak większość islandzkich atrakcji- ogólnodostępna. Wystarczy otworzyć furtkę. 
Jaskinię o wymiarach: szerokość 6 m, wysokość 4 m, głębokość 15 m, porastają paprocie. Krąży wiele przypowieści i legend związanych z tym miejscem, m.in. o tym, że tego kto zerwie rosnące tam paprocie spotka nieszczęście. 




Po krótkiej wizycie w jaskini mieliśmy pojechać obejrzeć wulkan Eyjafjallajökull. Jest to wulkan podlodowcowy znany z tego, że po jego wybuchu w 2010 r. zakłócony został ruch lotniczy w Europie. 
Niestety podczas jazdy tak się zagadaliśmy, że przejechaliśmy parking i wulkan widzieliśmy przez okno samochodu. Nawet zdjęcia nie zdążyliśmy zrobić, ale od czego mamy wujka Google ;)

Warto tutaj wspomnieć o tym, że drogi (przede wszystkim trasa nr 1 dookoła Islandii) w przeważającej większości budowane są na nasypach. Nie ma możliwości zjechania na pobocze w miejscach innych niż wyznaczone. Na szczęście w wielu ciekawych lokalizacjach wyznaczone są miejsca postojowe lub parkingi, żeby spokojnie wysiąść z samochodu i zrobić zdjęcia. 

Bardzo byliśmy ciekawi następnego miejsca, które mieliśmy odwiedzić. Podążaliśmy do opuszczonego basenu geotermalnego Seljavallalaug, który został wybudowany w 1923 r. Dojechać można tylko do parkingu na końcu drogi szutrowej, a resztę trasy pokonuje się pieszo (ok. 15 minut spaceru). Widoki są przepiękne.
Przy basenie stoi pusty budynek, w którym można się przebrać. Nie ma toalet, ani pryszniców.



Jeszcze tylko przejście przez gorący strumień i jesteśmy na miejscu :)








Nasz pobyt na basenie trwał 2 godziny. Wiedzieliśmy, że mamy dziś dużo zaplanowane, ale żal było opuszczać to miejsce. Podobno basen jest bardzo oblegany, my tego nie odczuliśmy, razem z Krzyśkiem i Hubertem kąpały się tylko 4 inne osoby.


Następnie pojechaliśmy zobaczyć wodospad Skógafoss. Jego wysokość sięga 60m. Można wejść po schodkach na szczyt i tam rozpocząć trekking do Þórsmörk- przepięknego rezerwatu przyrody. My, po raz kolejny, z powodu nieubłaganie uciekającego czasu, musieliśmy zrezygnować z tej przyjemności.





Zanim dojechaliśmy do wodospadu zatrzymaliśmy się na chwilę przy jaskini Rútshellir:

W czasie, gdy zbliżaliśmy się do kolejnego miejsca, pogoda bardzo się popsuła. Ciemne, gęste chmury wisiały nisko, padało i dość mocno wiało. Drogą nr 218 dotarliśmy na szczyt klifu Dyrhólaey, z którego rozpościerał się piękny widok na niżej położone plaże oraz formacje skalne wystające z wody. Na klifie można o tej porze roku spotkać maskonury, które mają w skałach swoje norki lęgowe. Bardzo liczyliśmy, że jakiegoś zobaczymy z bliska, niestety przy takiej pogodzie widzieliśmy je tylko z daleka. Bez aparatu z dobrym obiektywem nie było szans, żeby je uwiecznić.

Uwaga! Na trasie widzieliśmy znak, że wjazd na klif jest możliwy tylko do godziny 19:00.



Wejście na plażę Kirkjufjara:



Pozostałości po przystani rybackiej:


Następnie wróciliśmy na drogę nr 1, a po kilku kilometrach skręciliśmy w prawo na drogę nr 215 kierując się na Reynisfjara Black Sand Beach.
Przy wejściu na plażę stoi budynek, w którym jest kawiarnia (kawa w cenie 400 ISK, ale w kubku na wynos 500 ISK - ok. 19 zł). Od zewnątrz wejście do toalet, płatne 200 ISK- ok. 8 zł.


W tle klif, na którym wcześniej byliśmy:

W drodze do Hálsanefshellir Cave:


 Kolumny bazaltowe:


Hálsanefshellir Cave:



Czarna plaża ciągnie się również przez pobliską miejscowość Vík í Mýrdal (isl. Zatoka Bagiennej Doliny). Mieszka tam prawie 300 osób.

Widok na wieś ze wzgórza, na którym stoi kościół:
 

W jednym z najstarszych budynków w okolicy mieści się punkt informacji turystycznej i muzeum:

A obok budynek, na widok którego Wiktor zawołał: "Wygląda jak mój domek z Playmobila!":


W Islandii rośnie bardzo dużo łubinu, czasami sięga aż po horyzont:



Po przejechaniu prawie 40 km dojechaliśmy do Laufskálavarða- miejsca, gdzie ułożono setki piramidek z kamieni.



Podążając dalej trasą nr 1 w kierunku północno-wschodnim dojechaliśmy do miejsca, gdzie skały wulkaniczne pokrywa gruba warstwa mchu. 



A tak wyglądają bazie na Islandii:


Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy był kanion Fjaðrárgljúfur:


Następnie udaliśmy się zobaczyć formację skalną przypominającą kostkę brukową- Kirkjugólf. Niby nic takiego, ale w rzeczywistości są to szczyty słupów bazaltowych zagłębionych w ziemi.


W drodze do kolejnego miejsca mijamy piękny wodospad Foss a Sidu:

Następna atrakcja nie zrobiła na nas większego wrażenia. Była to formacja kolumn bazaltowych stanowiąca pomnik przyrody Dverghamrar.

Takie piękne widoki mieliśmy w trakcie jazdy:


Wróciła piękna pogoda:

Nasza biała strzała pośrodku niczego:



Po drodze minęliśmy Skeiðará Bridge Monument, czyli fragment mostu, który został zniszczony w trakcie powodzi w 1996 r. Powódź była spowodowana topnieniem lodowca po wybuchu wulkanu. Niestety nie zrobiliśmy zdjęć. Ogromne stalowe belki były powyginane, jakby zrobiono je z plasteliny.

Przygotowania do noclegu:

I widok z kempingu:

Nocleg: Kemping Tjaldsvæðið í Svínafelli
- cena: 1500 ISK / osobę (ok. 57 zł)
- dzieci do lat 13 za darmo
W recepcji pracował Polak :) W głównym budynku kempingu znajdują się toalety i prysznice (darmowe)- po jednym dla każdej płci. Bardzo duża jadalnia z obszernym aneksem kuchennym. Dostępne są naczynia, 2 kuchenki elektryczne, 1 zlewozmywak, 2 czajniki elektryczne, mikrofalówka, lodówka. 
Obok recepcji jest drugi budynek z toaletami, dodatkowe zlewy na zewnątrz. Darmowe wi-fi.

Więcej informacji i zdjęć znajdziecie tutaj: Svinafell


Inne atrakcje w tym rejonie:
- wodospad Svartifoss- Czarny Wodospad- wspaniały wodospad spływający wśród bazaltowych kolumn, godzina marszu w jedną stronę, podobno był inspiracją dla projektanta najsłynniejszego kościoła w Rejkiawiku
- wodospad Kvernufoss- wodospad, który można obejść dookoła, należy wyruszyć spod budynku Skógar Museum
- Þórsmörk- "las Thora" rezerwat przyrody, na zdjęciach wygląda bosko :)

POPRZEDNI POST ←←← Dzień 1 

NASTĘPNY POST →→→ Dzień 3

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ISLANDIA 2017/ Dzień 1

ISLANDIA 2017/ Tak to się zaczęło...