Blog o podróży dookoła Islandii, w 7 dni, z dziećmi, pod namiotami.
Ålesund dzień 4
Pobierz link
Facebook
X
Pinterest
E-mail
Inne aplikacje
Norwegia/Ålesund
Dzień 4, niedziela, 2 lutego 2020
Niedziela była naszym ostatnim dniem w Norwegii. Lot powrotny do Gdańska mieliśmy o godzinie 21.
Nie
chcieliśmy tego dnia oddalać się za bardzo od miasta, więc
postanowiliśmy pojeździć po półwyspie oraz odwiedzić najbliżej położone
wyspy Giske i Gødoya.
Do tych wysp można dojechać tunelami, nie ma konieczności przeprawy
promowej, co bardzo nam odpowiadało ze względu na czas.
Do godz. 13 musieliśmy wymeldować się z mieszkania, które wynajęliśmy, więc przed południem postanowiliśmy jeszcze zobaczyć zachodni kraniec miasta. Znajduje się tam m.in. Atlantic Sea-Park, czyli akwarium morskie, które bardzo chcieliśmy odwiedzić. Niestety okazało się, że w tym czasie obiekt był zamknięty ze względu na remont.
Szczegółowe informacje o akwarium znajdziecie tutaj: www.atlanterhavsparken.no
Zostawiliśmy samochód na parkingu przy akwarium i poszliśmy jedną ze ścieżek w kierunku Barnas Fort. Pogoda zmieniała się co chwilę, raz padał śnieg, za chwilę deszcz, wiało i ogólnie nieźle zmokliśmy.
Teren był podmokły i na części ścieżki wykonano drewniane pomosty:
Po drodze chłopcy wypatrzyli stanowisko artyleryjskie. Takich i podobnych obiektów jest w tej okolicy dość dużo.
Po dotarciu do Barnas Fort okazało się, że to plac zabaw dla dzieci, taka "baza" z prawdziwego zdarzenia. Wiktor był zachwycony.
Po drodze znaleźliśmy bunkier, do którego chłopaki oczywiście musieli wejść
Podczas naszej wędrówki odkrywaliśmy fajne miejsca, jak na przykład plac zbudowany przez dzieciaki w lesie :)
Po powrocie do mieszkania musieliśmy przygotować się do wymeldowania, posprzątaliśmy, spakowaliśmy walizki i co najważniejsze wysuszyliśmy kurtki ;)
Pozostałą część dnia, póki jeszcze było jasno postanowiliśmy przeznaczyć na odwiedzenie wysp Giske i Gødoya.
Wyspa Giske to mniejsza z wysp, ale co ciekawe mieszka na niej ok. 5 razy więcej osób niż na wyspie Gødoya. Objechaliśmy ją dookoła podziwiając skandynawskie kolorowe domki. W centralnej części wyspy znajduje się kościół i szkoła. Ulice są tutaj bardzo wąskie, z miejscami na mijanki, ale ruch bardzo mały, więc nie było to uciążliwe.
Dojazd do Giske odbywa się mostem o ciekawym kształcie.
Z Giske na Gødoyę dojechaliśmy tunelem. Najpierw skierowaliśmy się na południe, gdzie poszliśmy obejrzeć latarnię Høgsteinen. Ależ tam wiało! Niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami, a nastrój zrobił się niemal jak w kryminałach Jo Nesbø :)
Do latarni:
Następną atrakcją, którą chcieliśmy zobaczyć była kolejna latarnia, tym razem na północy. Zachodnią część wyspy zajmuje góra Storhornet (497 m n.p.m.), dlatego też, żeby dostać się do zaplanowanego przez nas miejsca, musieliśmy kolejny raz wjechać w tunel łączący teren wyspy po obu stronach wzniesienia.
I tutaj przeżyliśmy mały szok, bo okazało się, że tunel ma tylko jeden pas ruchu i zatoczki co jakiś czas do przepuszczania samochodów z przeciwka. Pierwszy raz jechaliśmy takim tunelem, ale nie ostatni, bo musieliśmy jeszcze wrócić :D
Zdjęcie poniżej jest niewyraźne, ale widać jak wąski był tunel (po lewej zatoczka mijanki):
A oto latarnia Alnes:
Blisko latarni znajduje się restauracja. Tego dnia była wypełniona po brzegi gośćmi (niedzielny obiad):
Bezużyteczny tego roku słupek, ze względu na brak śniegu:
Gødoya bardzo nam się spodobała, ale oprócz tego co zobaczyliśmy, jest tutaj coś jeszcze, co nas zachwyciło. Ze względu na brak czasu nie zdążyliśmy zobaczyć tego miejsca osobiście, jedynie wirtualnie. Pamiętacie, jak wspomniałam, że połowę wyspy zajmuje góra? I na tej właśnie górze znajduje się krater wypełniony wodą! Jak duże jest to jezioro widać na mapach Google:
Stamtąd też pochodzi to zdjęcie:
Po lewej widać jezioro, a po prawej Morze Norweskie. Marzy nam się trekking na ten szczyt.
Mniej więcej tak wyglądała ta trasa:
Droga powrotna- wjazd do tunelu prowadzącego z wyspy Gødoya na Giske:
Po zwiedzaniu wysp wróciliśmy do Ålesund, żeby coś zjeść. Przeglądając przed wyjazdem inne blogi szukałam podpowiedzi, gdzie moglibyśmy pójść. Kilka osób polecało knajpkę Stuen i tam właśnie pojechaliśmy. Można tam zjeść dania typu fish and chips, burgery i kurczaki. Taki trochę fast-food. Zdecydowaliśmy się na dorsza z frytkami, a Hubert zamówił burgera.
Do wylotu zostało nam jeszcze trochę czasu, więc pojeździliśmy jeszcze trochę po mieście. Jak spojrzycie na mapę to zobaczycie, że na południu Ålesund jest taki śmieszny zawijas.
Tam właśnie pojechaliśmy i zrobiliśmy to zdjęcie:
Na sam koniec postanowiliśmy pojechać na górę Aksla, na którą weszliśmy po schodach dzień wcześniej. Zaczynało już zmierzchać, widok na oświetlone miasto był cudowny!
Nasza norweska przygoda się zakończyła, ale wspomnienia zostają :)
Gdybyśmy mieli więcej czasu i przede wszystkim przyjechali tam latem na pewno pojechalibyśmy zobaczyć Drogę Trolli (Trollstigen- zimą zamknięta dla ruchu), taras widokowyDalsnibba (zimą droga dojazdowa jest zamknięta) oraz Trasę Atlantycką.
Bloga piszę przede wszystkim dla dzieci, ale również dla Was: przyjaciół, rodziny, znajomych, może posłuży komuś jako inspiracja do kolejnej podróży.
Posty o Norwegii zaczęłam pisać w marcu, skończyłam w listopadzie 2020r. W tym czasie wiele się na świecie zmieniło. Lecąc do Norwegii na lotnisku w Gdańsku spotkaliśmy 2 osoby w maseczkach, w Norwegii nikogo. Wtedy wydawało nam się, że wirus jest gdzieś tam daleko, nie u nas.
Początkowo planowałam napisać jeszcze jeden post odnośnie parkingów w Ålesund (trzeba to ogarnąć przed wyjazdem ze względu na wysokie mandaty i ograniczoną liczbę bezpłatnych miejsc), wynajmu samochodu (my np. zapłaciliśmy dodatkowe ubezpieczenie, żeby nie stresować się ewentualnymi opłatami za uszkodzenia) itp. Obecnie ze względu na Covid-19 podróże są bardzo ograniczone, nie wiem, czy ktokolwiek skorzysta z moich rad i dlatego zrezygnowałam z pisania tego posta. Jeżeli jednak przyjdzie taki czas, że ktoś się zdecyduje tam polecieć, chętnie posłużę radą - wystarczy zadzwonić :)
Wiem, że czcionka na blogu się zmienia i zdjęcia przesuwają, ale ten program żyje chyba swoim życiem i nie umiem nad tym zapanować ;) U mnie na podglądzie wygląda, jakby wszystko było ok, a po publikacji szaleje, taki urok programu...
Dzień 1 / 8. czerwca 2017/ czwartek Wylądowaliśmy w Keflaviku ok. godz. 8:00. Plan był prosty: odbieramy auto, robimy zakupy, jemy wczesny obiad i wyruszamy w drogę. Trasa na dziś: - Golden Circle (Złoty Krąg) - dojazd do kempingu przy wodospadzie Seljalandsfoss Łącznie do pokonania ok. 280 km. Na lotnisku czekał na nas Adam z IcePol, który zabrał nas do siedziby firmy zlokalizowanej blisko lotniska i przekazał nam samochód. Wypożyczyliśmy Mitsubishi Pajero, świetne, terenowe, przestronne auto z dużym bagażnikiem, automatyczną skrzynią biegów i napędem na 4 koła. Ubezpieczenie auta obejmowało wszystko oprócz uszkodzenia kół i utopienia samochodu, co może się zdarzyć w przypadku wypadu w interior, którego my ze względu na ograniczony czas nie przewidzieliśmy w naszych planach. Chłopaki z IcePol zaopatrzyli nas dodatkowo w kuchenkę gazową, krzesełko turystyczne, naczynia i sztućce. Po krótkim szkoleniu co i jak odnośnie auta wyjechaliśm...
Dzień 2 / 9. czerwca 2017/ piątek Dzień przywitał nas pięknym błękitnym niebem i świecącym słońcem. Było bardzo ciepło. Wiktor znalazł nawet kolegę ;) Trasa na dziś: - wodospady Seljalandsfoss i Gljúfurárfoss (Gljúfrabúi)- przy kempingu - jaskinia Steinahellir - wulkan Eyjafjallajökull - opuszczony basen Seljavallalaug - wodospad Skógafoss - klif Dyrhólaey - czarna plaża Reynisfjara - wioska Vík í Mýrdal - kanion Fjaðrárgljúfur - wodospad Svartifoss - nocleg na kempingu Tjaldsvæðið í Svínafelli Łącznie do pokonania ok. 240 km. Po śniadaniu ubrani w nieprzemakalne ciuchy poszliśmy oglądać wodospady. Zaczęliśmy od tego, przy którym spaliśmy, tzn. Gljúfurárfoss (Gljúfrabúi) . Nie było przy nim turystów, później pojawiły się dwie osoby, ale prawie cały czas byliśmy tam sami. Wodospad ten jest niesamowicie piękny. Ukryty w szczelinie skalnej, o wysokości 40 m, niezauważalny na pierwszy rzut oka, widoczna jest z daleka tylko jego górna część. Kr...
Zaczęło się jak zwykle od marzeń. Przeglądając różne blogi podróżnicze natknęłam się na posty o Islandii. Nieziemskie widoki, przestrzeń i natura bardzo wpływały na wyobraźnię. Jedyne, co było niefajne, to pogoda (zimno i wietrznie) i ceny (za wysokie). Ale im wyżej zawieszona poprzeczka, tym bardziej chce się ją pokonać. Pewnego dnia grzebiąc w necie znalazłam blog Icestory.pl . Akurat trwał tam konkurs, w którym wygraną były noclegi w hotelu (sieć KEA) oraz wycieczka organizowana przez polskiego przewodnika ( Icy Dreamland ). Wzięliśmy udział w tym konkursie, nakręciliśmy jednominutowy film i wygraliśmy :) Tutaj możecie obejrzeć nasz filmik: FILM KONKURSOWY Noclegi w hotelu były przewidziane na cztery noce dla dwóch osób. Dzięki uprzejmości Bereniki i Piotra z Icestory udało nam się zamienić je na dwie noce dla czterech osób w hotelu Borg w Rejkiawiku. Bez dzieci przecież byśmy nie wyjechali! To był początek. Później stwierdziliśmy, że lecieć na dwie n...
Komentarze
Prześlij komentarz